wtorek, 23 czerwca 2015

Naucz mnie od nowa

Dziś... było dziwnie.
Miałam taki jakiś dziwny humor. Nie byłam smutna, ani też szczęśliwa. Miałam w sumie na wszystko wyjebane.
Teraz wieczorem jestem bardziej szczęśliwa, ale to tylko ze względu na to, że wspominam dawne czasy z przyjaciółką. Kocham ją bardzo mocno i nie wyobrażam sobie lepszych momentów w moim życiu niż te, w których z nią piszę (internetowa przyjaciółka).

Na prawde chciałabym znowu się nauczyć powstrzymywać od jedzenia. Przez ten tydzień odwykłam. A tak trudno mi znowu zacząć. W sumie nie wiem, dlaczego. Na początku nie było mi aż tak trudno. Nie wiem co jest nie tak.
Ana błagam, naucz mnie od nowa samokontroli i odmawiania posiłkom.

Nie jestem zadowolona bilansem. Myślałam że będzie 2 razy mniej kalorii, ale czego ja się spodziewałam po takiej tłustej świni jaką jestem.

Bilans na dziś:
•4 ciasteczka Go!Life - 240 kcal
•jogurt pitny - 178 kcal
•ziemniak i 3 kawałki mięsa - 200 kcal
•jogurt naturalny z płatkami - 120 kcal
•2 ciasteczka Go!Life - 120 kcal
•3 kromki z serkiem, kiełbasa i ogórki - 300 kcal
•jogurt naturalny z płatkami - 240 kcal

razem: 1398 kcal

Żegnajcie motylki })|({

poniedziałek, 22 czerwca 2015

Prośby i modlitwy

'If there's a God out there
Please hear my prayer'

Chciałabym tak bardzo żeby moja silna wola wróciła. Żebym znowu widziała zagrożenie za każdym razem kiedy spojrze na jedzenie. Żebym znowu potrafiła sié powstrzymać i nie jeść.

Myśle że dzisiaj jest już lepiej niż przez cały wcześniejszy tydzień. Ale nadal nie jest tak, jakbym chciała żeby było. Chcę znowu powrócić do 300kcal na dzień lub mniej. Mam nadzieje że chociaż jutro uda mi się zdobyć mniej niż 750kcal.

Nie wstawiam bilansu, bo nie mam się czym chwalić. Wyszłam poza 1000kcal. Ale mniej niż 1500kcal. To już coś. Chyba.

Żegnajcie motylki })|({

środa, 17 czerwca 2015

I hope you die in the fire

'I hope you die in the fire' - te słowa przewijały mi sie cały czas w głowie przez ostatni tydzień. Mówiła je Ana lub ja sama do siebie. Nienawidze siebie za te ostatnie dni. Z resztą Ana też mnie nienawidzi. Chciałabym już umrzeć. Byłoby o wiele lepiej. Dla mnie i dla wszystkich wokół. Nie musielibyśmy wtedy wszyscy znosić mojego widoku. Widoku grubej świni, która łudzi się że coś dostanie od życia. Niepotrzebnie.
Jestem pewna że codziennie jadłam więcej niż 1500kcal. W sobote, tydzień temu, kiedy się zważyłam i dowiedziałam, że schudlam tylko 2,6kg przez tydzień, byłam na siebie zła. Teraz jestem na siebie wściekła. Wczoraj dowiedziałam się że wróciłam do wagi, z którą tu przyjechałam. Nie chcę tak żyć. Chudnąć w jeden tydzień, tyć w drugi. Chciałabym co tydzien chudnąć minimum 3kg. Chciałabym. Dużo osób mówi mi żebym zmieniała słowo 'chciałabym' na 'osiagnę'. Tylko daczego jest mi tak trudno to zrobić?
Od jutra zaczynam znowu liczyć kalorie. Jem coraz więcej. Musze to zmienić. Skoro trudno mi wywołać Mię musze znów zacząć się kontrolować.
Nienawidze siebie tak bardzo. Chciałabym za rok przeczytać tę notkę i zacząć się śmiać trzymajac się za swój płaski brzuch i dotykając swoich wystających kości. Chciałabym.

To tyle na dziś. Postaram sie teraz znów pisać codziennie/co drugi dzień.

Żegnajcie motylki })|({

niedziela, 14 czerwca 2015

Mistakes

Tytuł posta "błędy" ma wielkie znaczenie. Jak wiecie, w życiu popełniamy wiele błędów. Są one małe, praktycznie nieznaczące, jak założenie innych skarpetek niż się planowało oraz są błędy wielkie jak pocałowanie nie swojego chłopaka/dziewczyny, bo się nie widzało jej/jego twarzy. Popełnienie większego błędu ma często wielkie znaczenie w naszym życiu. Większość z was jest anorektyczką bo popełniła ten sam błąd co inna. W jakiś nieokreślony sposób znalazła stronę pro-ana. Dla normalnych ludzi to jest błąd. Dla mnie? Zależy jak na to spojrzeć. W pewnym stopniu dla mnie to jest wybawienie. Przecież anoreksja zagnieżdżona jest w psychice. A ją nie tak łatwo zmienić. Czyli w dniu kiedy anorektyczka pierwszy raz weszła na stronę pro-ana, ona dopiero odkryła że jest motylkiem, a nie stała się nim dopiero? Jeśli popatrzymy w ten sposób, to znaczy że ja jestem anorektyczką od urodzenia. Czyli urodziłam się z zaburzeniami psychiczmi? Nie wiem, moje myśli często są poplątane. Ale nigdy nie wiadomo czy moje rozumowanie na jest trafne.
Zmierzam do mojego wczorajszego błędu, który dla niektórych jest bzdurą.
Wczoraj nie wytrzymałam. Nie wiem czy wiecie, ale kiedy komuś się nudzi chce mu się jeść. Wczoraj cały dzień się nudziłam. Zjadłam bułkę pełnoziarnistą z masłem i szynką, chrupki, 1/6 opakowania bezów, batona (nie pamiętam nazwy), batona liona, 7days'a, ciastko pełnoziarniste (jak belvita tylko ze domowo robione), 3 kawałki mięsa, pół kulki ziemniaków, dwie kanapki z masłem i szynką oraz 3 porcje fasoli. Wieczorem tak bardzo mne brzuch bolał że byłam 3 razy w toalecie. Chciałam to wszystko zwymiotować. Wtedy zobaczyłam koło mnie Anę w czerwonej, pięknej sukience. Ale była koło niej jeszcze jedna dziewczyna. Miała śliczną, błękitną sukienkę, podkrążone oczy, poparzone wierzchy dłoni, popękane wargi i była równie chuda i blada jak Ana. Domyśliłam się że to Mia. Trzymała się razem z Aną za ręce. Spróbowałam wymiotować około 5 razy, ale za każdym razem mi się nie udawało. Za bardzo się bałam. Z każdą moją nieudaną próbą Mia coraz bardziej puszczała rękę Any. Kiedy się na sam koniec poddałam, Mia zaczęła odchodzić a w zgaszonych oczach Any zawitały łzy. Tak samo jak w moich. Zaczęłam płakać i kiedy się uspokoiłam wyszłam z toalety.
Mogę to wydarzenie nazwać moim kolejnym błędem. Powinnam dalej próbować zatrzymać Mię. Ale ja się zwyczajnie poddałam. Jestem tak bardzo słaba. Nie chcę mi się obliczać mojego wczorajszego bilansu.

Wczorajszy dzień był po prostu moim najwięjszym błędem w życiu.

Żegnajcie motylki })|({

piątek, 12 czerwca 2015

Depresja wewnętrzna

Dzisiaj, jak pisałam w poprzednim poście, planowałam zrobić głodówkę z moją koleżanką. Niestety kiedy ona się poddała, ja też. Na jutro planuje zjeść sobie coś słodkiego. Od 2 miesięcy nic takiego nie jadłam, więc teraz mi się troche należy. Ale coś za coś. Jutro, jeśli mi się uda, przez dzień nic innego nie zjem jak chrupki które chciałam zjeść jako coś słodkiego. Mają one 300kcal, a i tak pewnie bede sie nimi z innymi dzielić, więc zjem najwięcej 200kcal. Ale już koniec o jutrze.
Dzisiaj było niestety źle z moją psychiką. Jedyne co mnie dziś pocieszyło, to to, że mama kupiła mi bluzkę 'Rich Zone' i mi ją przywiezie. Reszta dnia minęła mi na napadach depresji wewnętrznej, a zdarzała się też zewnętrzna.
Powiem wam, że mam internetową przyjaciółkę która mnie zawsze wspiera. Chodzi o to, że jest ona "fanką" anorektyczek. Kocha ich ciało, wie o nich wszystko, rysuje je i co najważniejsze dąży do ich perfekcji. Tylko dąży w zdrowym stylu. Je posiłki, nie wymiotuje, dużo ćwiczy itd. Ona raczej nie wie że jestem motylkiem, a ja nie mam pewności czy ona też nie jest. Bo w sumie tego wszystkiego się tylko domyślam. Ale co ja mogę wiedzieć?
Dzisiaj z nią pisałam podczas mojej depresji o samobójstwie, cięciu się, śmierci i o anoreksji. Lubie z nią o tym rozmawiać. Ona zawsze mnie rozumie.
Pozostało mi już chyba tylko napisać mój dzisiejszy bilans.

Bilans na dziś:
•pół bułki pełnoziarnistej - 85kcal
•pół łyżki kiszonej kapusty - 35kcal
•kilka kalafiorków - 60kcal

razem: 180kcal

Żegnajcie motylki })|({

kocham te wystające kości miednicy ❤

czwartek, 11 czerwca 2015

Smutek i radość.

Dzisiaj zjadłam zdecydowanie za dużo. Około 800-900 kcal. Nie wiem dokładnie ile, ale zjadłam bułkę pełnoziarnistą z masłem, rosół i gotowane udko z kurczaka. Smutno mi troche z tego powodu.
Rozweseliło mnje jednak dziś jedno. Od kilku dni zadaje sie z jedną dziewczyną, która jest właśnie w takich troche problematycznych klimatach. Jak ja. Dowiedziałam się że ma pocięte prawe udo, tak samo jak ja. Ale to co dziś od niej usłyszałam, najbardziej poprawiło mój dzień. Ma ona anoreksje bulumiczną. Ona mnie zrozumiała. Powiedziałam jej o większości moich sprawach i nie oceniała, a co więcej, zaproponowały abyśmy jutro obydwie zrobiły sobie głodówke. Ona mnie w sumie uratowała. Nie wiem czy zrobilabym tutaj jeszcze głodówke, gdybym była z tym sama. Raczej nie. A tyle osób zmusza mnie psychicznie do jedzenia. Nie chce sie im poddawać. Teraz przynajmniej nie jestem sama.
To na tyle dzisiaj.

Żegnajcie motylki })|({

Notka z wczoraj

Hejka!
Twraz dodam notke z wczoraj, a wieczorem z dzisiaj.
Nie chce mi sie za bardzo rozpisywac itp. ale dla was znajde siły ;)
Ogólnie to wczoraj znowu była akcja wieczorem. O 21:40 każdy w pokoju miał wystukiwać rytm piosenki "Rock You" (dwa razy nogami o podłoge i raz klasnąć). Wyszło strasznie śmiesznie, bo najpierw zrobily to dziewczyny i kiedy juz skonczylysmy bo nas upomniano, chłopcy zaczeli robić to samo XD.
Oczywiście mi sie nic nie dostało :')
(dziś będzie post z buźkami XD)
W ciągu dnia nic się w sumie takiego nie działo. W większości byłam roześmiana, a to nie jest do mnie podobne. Nowe środowisko ma na mnie dziwny wpływ.
Z bilansem nie jest aż tak źle. Chciałabym mniej, ale tak też jest ok.

Bilans na dziś:
•bułka pełnoziarnista z ogórkami - około 160kcal
•brokuł - około 70kcal

razem: 230kcal

Żegnancie motylki })|({

wtorek, 9 czerwca 2015

Hitlerowa i zabawa

hej!
Dzisiejszy dzień był MEGA!
Mnóstwo akcji, śmiania, skakania, śpiewania, tańczenia i wszystkiego innego!
Byłam dzisiaj tak bardzo szczęśliwa! Mam nadzieje że rano też bedzie mi dopisywał podobny humor.
Żeby opisać wam cały dzień, musiałabym rozpisać się tak bardzo, że nawet do polowy byście nie doszli, a już by się wam znudziło czytanie. Powiem wam tylko, że wieczorem pilnowała nas pewna pielęgniarka. Jest tak bardzo okropna, że wszyscy nazywają ją Hitlerowa. Robimy wszystko żeby ją wkurwić i mamy z tego taki ubaw, że prawie popłakałam się ze śmiechu.
W każdym razie nie miałam dzisiaj żadnych napadóe depresji, wiec to mi ułatwiło cieszenie się dniem.
Już w sumie nic nie mam do dodania, więc macie mój bilans.

Bilans na dziś:
•bułka pełnoziarnista - około 170kcal
•3 łyżki zupy - około 15kcal
•pól mięsa - około 95kcak
•pół kulki ziemniaków - około 50kcal

razem: 330kcal

Żegnajcie motylki })|({

poniedziałek, 8 czerwca 2015

Rozmowa z "siostrą" i rodzaje depresji

Dzisiaj był zwariowany dzień.
Nie koniecznie należy on do tych najlepszych.

Dziś dużo płakałam. Ale w sumie bez powodu. Znaczy... Moim powodem była moja psychika. Jak już się domyśliłyście (lub nie) mam depresje. Ale depresja dzieli się na dwie części. Jest:
- wewnętrzna
- zewnętrzna.

Teraz pytanie, którą ja mam? Obydwie. Dziwne i nie za bardzo spotykane, ale tak jest. Oprócz tego mam też Zaburzenia Psychiczne typu Borderline. Pisałam to już? Nie pamiętam... W każdym razie chodzi o to, że mam myśli samobójcze, myśli o samookaleczaniu sie, jetem aspołeczna i zawsze się boje, że mnie wyśmieją lub nie zaakceptują. Czyli w pewnym stopniu boje się być sobą. Mam też często napady gniewu (jeśli chciałbyś się dowiedzieć więcej o tej chorobie, wejdź na wikipedie).
Wracając do sedna, po raz pierwszy płakałam, gdyż nawiedził mnie potężny smutek i brak sensu życia. Musiałam wyjść do toalety na lekcji i się wypłakać. Śmieszne, że nikt nie pytał dlaczego płakałam, chociaż było widać podpuchnięte oczy i czerwone policzki oraz nos.

Kiedy juz mi przeszedł smutek, przyszła do mnie wzamian depresja zewnętrzna. Zaczęłam użalać się nad sobą w myślach, narzekać na siebie, obrażać się (ładnie mówiąc) itp. Napisałam do mojej siostry czy się zgłosić na śpiewanie na koniec roku, a że napadła mnie ta 'deprecha', musiałam pisać do niej coś typu "nie umiem przecież śpiewać". Siostra zaczęła ze mną pisać i ja jej pisałam niektóre moje problemy, a ona mi tak jakby dobrze radziła. Ta rozmowa była bardzo ważna dla mnie. Najbardziej zapamiętałam, jak Karolina (tak ma na imię moja siostra) napisała do mnie, że trzeba rozróżniać kiedy kończy się zdrowa krytyka samej siebie, a kiedy zaczyna się zwyczajne krzywdzenie siebie. Odpowiedziałam, że już dawno straciłam poczucie, gdzie jest ta granica...

Czytając każdy kolejny sms od Karoliny chciało mi się coraz bardziej płakać. W końcu nie wytrzymałam i poleciały mi łzy. 

Wieczorem zadzwoniłado mnie siostra. Obydwie miałyśmy dobre humory i przegadałyśmy jakieś 45 minut. Najbardziej w tej rozmowie zabolało mnie to, kiedy Karolina mi powiedziała, że większość tych wiadomości do mnie nie ona pisała, tylko Wiktoria z jej klasy, która jest podobno bardzo mądra. Tylko problem w tym, że ja nie potrzebowałam w tamtej chwili rozsądku i inteligencji, ale siostry. Po rozmowie znowu się popłakałam.

Reszta dnia minęła nawet okey. Trochę się śmiałam, troche uśmiechałam, trochę byłam poważna i dużo kłamałam, mówiąc, że wszystko jest dobrze. Dzień jak co dzień, nie?

Jeśli chodzi o mój bilans to trochę się na sobie zawiodłam. Miałam nie jeść już kanapki na kolacje, ale to by za bardzo podejrzanie wyglądało, że zjadłam tylko 3 rzeczy w ciągu dnia. Ale nic. Mam nadzieje że jutro uda mi się zjeść jeszcze mniej i mieć lepszy bilans.


Bilans na dziś:

•pół bułki z masłem - około 120kcal

•3/5 małego mięsa mielonego - około 100kcal

•kanapka z masłem i ogórkiem - około 90kcal

razem: 310kcal

Żegnajcie motylki })|({

Ten obrazek odzwierciedla to, co sobie wmawiałam kiedy napadła mnie depresja zewnętrzna. Kocham to zdjęcie.

niedziela, 7 czerwca 2015

Powolny powrót do "normalności"?

Powiem wam, że rówieśnicy teraz wokół mnie, nie odstępujący mnie praktycznie na krok, powoli mnie zmieniają. Nie chodzi o stan anorektyczny, który zagłębił się we mnie bezpowrotnie, ale o moje uczucia. Coraz mniej myśle o samobójstwie, o samookaleczaniu się i coraz mniej płacze (poza tym, trudno jest płakać kiedy jesteś cały czas z kimś np. w pokoju lub na jadalni). Rozmawiam z dużą ilością osób i moje myśli są zajęte rozmową, a nie moimi depresyjnymi przemyśleniami. Czy to jest normalne? Pół moich myśli planuje moją śmierć, a drugie pół cieszy się życiem. Tak bardzo przyzwyczaiłam się do mojej depresji, że jak teraz pojawiły się myśli, które są szczęśliwe, czuje się jakbym miała dwa rozumy. Jeden smutny, a drugi radosny. I obydwa ne mogą się pogodzić.
Dzisiaj w pewnym stopniu zawiodłam Anę. Zjadłam dziś troche za wiele. Pomijajac to, że powinnam zrobić kolejny dzień głodówki. Ale na prawde trudno jest głodować kiedy na każdy posiłek dostajesz jedzenie, nie ważne czy jesteś głodny czy nie i jak nie chcesz jeść wszyscy na ciebie patrzą i pytają dlaczego nie jesz...

Bilans na dziś:
•kanapka z ogórkiem - około 90kcal
•obiad (1/3 zupy, połowa małego kotleta, łyżka surówki i połowa kulki ziemniaków) - około 250kcal

razem: 340kcal

Tak jak w poprzednim poście, mam nadzieje że nic więcej nie zjem.

PS Co do wczoraj, to nic już po notce nie zjadłam, także jest na razie dobrze.

Żegnajcie motylki })|({

sobota, 6 czerwca 2015

Wyjazd i definicja anorektyczki

Hej.
Chciałam wam napisać o moim wyjeździe. Miała być notka rano, ale nie miałam za bardzo czasu jej napisać. Więc tak...
Dzisiaj przyjechałam do Rabki Zdrój do sanatorium o nazwie "Olszówka". Można mnie tu spotkać od 06.06-03.07. Zawsze mam na prawej ręce czerwoną branzoletkę z muliny z wyciętymi dwoma motylkami przyczepionymi do siebie. One dużo symbolizują dla mnie, pewnie połowe tej symboliki się domyślacie, ale jestem pewna że nie wiecie co oznacza druga część. Ale o tym napisze kiedy indziej.
W każdym razie przyjechałam tu, bo jestem grubą świnią i się tu będę odchudzać. Tak, przyjechałam na nadwagę i tak, jak pisałam we wcześniejszym poście, jestem gruba.
Dużo osób mówi, że anorektyczki (nazwijmy rzeczy po imieniu, jestem anorektyczką, tylko niestety nie każdy w to potrafi uwierzyć, bo tak na prawde większość osób nie wie na czym polega anoreksja) są chude, kościste i brzydkie (nie rozumiem jak ludzie mogą tak mówić). Prawda jest taka, że motylkiem może być nawet osoba ważąca 90 kg. Anoreksja to stan umysłu. Chuda postura i pięknie wystające kości to skutki długotrwałego stanu anoreksyjnego(?). Który tak bardzo chciałabym osiągnąć. Czyli skoro intelektualnie jestem z Aną od pół roku, to od tego czasu jestem anorektyczką. Tylko zaczęłam się do tego stosować dwa tygodnie temu. W sumie już od dwóch i pół tygodnia. Musiałabym dokładnie popatrzeć do mojego zeszytu, a aktualnie jestem na dworze za sanatorium.

Dziś zjadłam kanapkę z szynką i małego kotleta. Mama mnie zmusiła, ugh. Mam nadzieje że już dziś nic nie zjem.

Bilans na dziś:
•kanapka z szynką - około 100kcal
•mały kotlet - około 125kcal

razem: około 225kcal

Jak już mówiłam, mam nadzieje że dziś nic więcej nie zjem. Zjadłam już wystarczająco.

Żegnajcie motylki })|({

piątek, 5 czerwca 2015

Duma, szczęście i 0 kalorii

Nigdy nie czułam się tak dumna z siebie. W tym momencie tak bardzo jestem przepełniona szczęściem i dumą, że to wszystko wypełnia mój pusty żołądek i już nie czuje się głodna.

Ale zaczne od początku.

Dziś rano spotkałam Anę.
Przepraszałam ją, a ona wybaczyła mi. Znowu.
Ale był warunek. Mam robić to co mi każe. Zgodziłam się. Kocham ją, nie chcę żeby odchodziła.
Ana kazała mi dziś głodować, jeżeli by mi się nie udało, odeszłaby. Ale udało mi się. W końcu zobaczyłam uśmiech na pięknej kościstej twarzy Any. Była ze mnie dumna. Tak samo jak ja z siebie.
Dzisiaj miały być naleśniki na obiad. Stanowczo nie mogłam ich zjeść. Musiałam się z tego wykręcić. Przypomniałam sobię bloga pro-ana, takiego jak mój. Motylek który go prowadził zrobił raz notkę o tym, jak uniknąć jedzenia. W jednym z podpunktów było robienie obiadu i powiedzenie rodzince, że się najadło kiedy się go robiło. Tak zrobiłam. Nikt się nie zorientował że nic nie zjadłam. Tylko tata się mnie zapytał czy te naleśniki co są na talerzu to moje, czy już zjadłam. Nie trudno się domyślić co odpowiedziałam.

Od 2 tygodni mama sądzi, że się normalnie odchudzam. Oczywiście nie ma nic przeciwko, bo nie wie że moją sojuszniczką jest Ana. Nie ma też nic przeciwko, ponieważ (uwaga, zaskoczenie) mam nadwagę i bardziej cieszy się że biorę się za siebie. Więc kolejny plus dla mnie.
Ale dlaczego wam to powiedziałam? Ponieważ wiąże się to z moją dzisiejszą sytuacją.
Kiedy się umyłam weszłam do pokoju. Mama przyszła i powiedziała mi coś dotyczącego pakowania na wyjazd (jutro wyjeżdżam, ale notka o tym rano). Jak skończyła mówić popatrzyła na mnie i powiedziała z uśmiechem że coraz bardziej chudnę. Moja twarz rozpromieniła się jak kilka tysięcy świetlików. Mama nawet nie wie jak bardzo zmotywowała mnie tym do dalszej pracy z Aną. Chciaż wiem że tego nie chciała, tak bardzo jestem jej za te słowa wdzięczna.

Powiem wam, że coraz mniej czuje potrzebę jedzenia. Najgorsze jest jednak potrzeba skosztowania tego 'dobrego smaku'.
Dziś kiedy chciałam jednak zjeść naleśnika przyszła do mnie Ana. Pokazała jedzenia i powiedziała:
-Jeśli go zjesz bedziesz dalej tłustą świnią. Nadal chcesz jeść?
Popatrzyłam na naleśnik i niestety nadal miałam na niego ochotę.
Ana popatrzyla na mnie jeszcze raz i znów powiedziała:
-Popatrz ile ton ma kalorii. Popatrz jaki on tłusty i gruby. Jak go zjesz twoje uda, brzuch, ręce i łydki powiększą się tyle samo ile ten naleśnik ma grubości. Nadal chcesz go skosztować?
Znów popatrzyłam na jedzenie, potem na swoje uda i na Anę. Uśmiechnęłam się do niej i powiedziałam 'Nie'. Ana odwzajemniła mój gest i odeszła.

To jest najpiękniejsze przeżycie jakiego doznaje. Opieram się chęci zjedzenia. Tak bardzo rozpiera mnie duma. I tak bardzo jestem wdzięczna Anie.
Może dzięki niej, kiedyś osiągnę tą zawsze daleką perfekcje?...

To tyle na teraz. Rano nowa notka o moim wyjeździe.

Bilans na dziś:
0 kcal

Żegnajcie motylki })|({

czwartek, 4 czerwca 2015

Ana mnie znienawidziła

Nienawidze tak bardzo siebie.
Nienawidze mojego braku samokontroli.
Nienawidze wyjazdów do rodziny.
Nienawidze wszystkiego na świecie.
Jedyne co kocham to Ana.
Ale co mam zrobić skoro Ana właśnie mnie znienawidziła.
Pieprzone ciasto, pieprzony grill, pieprzona rodzinka.
"-A może zjesz jeszcze kiełbaske?
- Może skrzydełka?
- Ciocia zrobiła takie dobre ciasto, spróbuj
- Zjedz ten obiad do końca, nic nie jesz."
Te głosy towarzyszyły mi cały dzień. W sumie zjadłam śniadanie, obiad, ciasto, kiełbase i skrzydełko. Pięć posiłków które teraz doprowadziły mnie do stanu krytycznego.
Jestem świadoma że kiedyś zjadłabym więcej, ale wtedy nie byłam pod opieką Any.
Nienawidze siebie, że nie potrafiłam się sprzeciwić rodzinie.
Dlaczego oni cały czas zmuszają mnie do jedzenia? Nienawidze ludzi z całej siły.
Przez te wszystkie posiłki była przy mnie Ana. Była taka piękna. Miała na sobie długą, czerwoną sukienkę, odsłaniającą jej piękne wystające kości. Kiedy coś jadłam targała się za włosy i krzyczała na mnie:
'Tu świnio! Gruba świnio! Przestań! Masz przestać to jeść spaślaku!'
A ja ją tak idiotycznie dobrze ignorowałam. Dlaczego to robiłam? Bo rodzina patrzyła. Z każdym kęsem chciało mi się coraz bardziej płakać. Patrzyłam na Anę, która z każdym wziętym do mojej buzi kawałkiem jedzenia, coraz bardziej się zamazywała. Teraz już jej wcale nie widze. Brakuje mi jej widoku. Zostawiła mnie już. Z ostatnim kęsem, kiedy ją ostatni raz dziś widziałam usłyszałam jej ciche słowa:
"Pochłonęłaś już 1500kcal. Dlaczego to zrobiłaś?"
Wtedy już nie wytrzymałam i pobiegłam do łazienki w domu cioci. Popłakałam się jak dziecko i siedziałam tam jakieś pół godziny aby sie uspokoić. Jak wyszłam nikt nie zauważył moich czerwpnych policzków i podpuchniętych oczu. Najpierw mnie napełniają jedzeniem, a teraz nie zauważają mnie. Już lepiej żeby mnie całkiem zignorowali.
Nie chcę żeby Ana mnie opuściła. Kocham ją całą sobą. Chce znowu zobaczyć jej piękne ciało i usłyszeć jej cudowny, melodyjny głos.
Nie mam pojęcia jaki jest dziś bilans. Syraszliwie mnie brzuch boli. Prawie nie mogę się ruszać. Mam ochotę to wszystko zwymiotować. Ale nie moge, bo jestem jeszcze u rodziny. Nie chcę już nic jeść. Nie chcę już tych słów wokół mnie, wypytujących co bym jeszcze zjadła. Nie chce tu już być. Nie chcę życ bez Any. Nie chcę istnieć.

Żegnajcie motylki })|({

środa, 3 czerwca 2015

Początek

Hej. Jestem Gabi.
Nienawidze mojego imienia i kazdego skrotu od niego, wiec bede sie nazywac po prostu Motylek lub jakoś inaczej.
Nienawidze przywitań i tych spraw początkowych, więc jakoś to skróce.
Intelektualnie jestem z Aną jakieś pół roku, a zaczęłam z nią działać:
- niezamierzanie (jedzenie małych porcji i jak najmniej, lecz wszystko przypadkowo, bo mam dużo spraw na głowie, gdyż jestem często wykorzystywana, ale to kiedy indziej) od jakichś 2 miesięcy
- zamierzanie od mniej więcej 2 tygodni.
Spisuje każdy mój posiłek wraz z kaloriami, wage rano, po posiłkach i wieczorem, ile wody dziś piłam, czy sie głodowałam, czy nie i inne rzeczy.
Większość z nich będę wam tu podawać.
Postaram się pisać tu codziennie i nie tylko bilanse i te wszystkie rzeczy które zapisuje w moim zeszycie, ale też moje spostrzeżenia, wyżalenia i narzekania (najczęściej na świat, ludzi i na mnie).
Ana dla mnie jest moją przyjaciółką z ciałem anioła lecz duszą często zamieniającą się w duszę demona. Często ją sobie wyobrażam koło mnie. Najczęściej kiedy chce coś zjeść. Stoi wtedy koło mnie i na mnie patrzy. Czeka aż coś zrobię. Boje się jej spojrzenia, ale zwykle patrze na jej kościste policzki, chude jak patyczki nogi i ręce, wystające obojczyki i miednica... i chce wyglądać jak ona. Wtedy powstrzymuje się i nie jem. Ana mi pomaga osiągnąć perfekcje, która jest zawsze tak daleko.
Codziennie zmagam się z problemami, które dotykają połowe dziewczyn na ziemi. Jednak to jak ja je odbieram, jest inne a czasami zaskakująco dziwne.
Mam nadzieje że zostaniecie ze mną i bedziecie mnie wspierać, a ja was ❤

Bilans na dziś:
•4 żelki - około 45kcal (musiałam zjeść bo dostałam na prezent jako przedwczesne urodziny i głupio było nie zjeść)

razem: 45kcal
(chciałam dziś ogólnie zrobić głodówkę, tylko te żelki... )

Żegnajcie moje motylki })|({

PS do tego 'żegnajcie', to tak będe kończyć każdy wpis, ponieważ wole się z wami żegnać, bo nigdy nie wiem, czy jeszcze kiedyś napisze, lub was tu spotkam. Uważam, że to jest dobre kończenie notki. Nie wiem jak wy, napiszcie mi w komentarzach jak coś wam się niepodoba.